Psychoanalityczna terapia par
czyli: „dlaczego jesteśmy razem?” i „czy to nam służy?”
Co to znaczy „zdrowa” i „niezdrowa” para?
W ramach myślenia psychologicznego i psychoterapeutycznego możemy znaleźć wiele perspektyw na zdrowie i chorobę, również zdrowie i chorobę relacji. Na przykład John i Julie Gottman, poznawczo-behawioralni terapeuci par, prowadzili zakrojone na szeroką skalę badania interakcji i starali się wyłonić wskaźniki zwiastujące rozstanie partnerów oraz wskaźniki charakteryzujące pary szczęśliwe. W odpowiedzi na pierwsze pytanie udało im się wyłonić cztery rodzaje zachowań partnerów które, jeżeli nie wprowadzić zmian, w 90% przypadków prowadzą do rozpadu związku.
Są to: krytycyzm, pogarda, defensywność i zamurowywanie się (zamykanie we własnym świecie żeby unikać konfliktów). W oparciu o swoją praktykę terapeutyczną proponują antidotum na każde z tych problemowych zachowań. Kolejno są to: łagodne rozpoczynanie rozmowy przez komunikaty o swoich uczuciach i potrzebach, budowanie kultury wzajemnego doceniania się zamiast rozliczania, branie odpowiedzialności za swoje działania i psychologiczne metody kojenia swojego napięcia i przeżywania trudnych emocji. Wymieniają też zasady, dzięki którym według nich małżeństwo może być udane. Zainteresowanych zachęcam do bliższego przyjrzenia się ich pracy np. w dostępnej w księgarniach książce Siedem zasad udanego małżeństwa.
Na zdrowie relacji można też spojrzeć z perspektywy systemowej. Możemy wtedy mówić np. o wyraźnych, ale nie przesadnie sztywnych granicach pomiędzy osobami i podsystemami rodziny, na przykład rodzicami a dziećmi. Możemy zwracać uwagę na komunikację i wiedząc, że nie można się nie komunikować, można analizować na ile treść jawna komunikatów jest spójna z treścią ukrytą, czyli mówiąc po ludzku patrzeć na ile np. „podaj proszę sól” a) oznacza po prostu prośbę o sól, b) stanowi ukrytą krytykę kiepskich zdolności kulinarnych drugiego z partnerów. Spośród różnych definicji systemowych dobrze funkcjonujących par i rodzin możemy wyróżnić także: czytelność i elastyczność zasad rządzących relacjami i wspólnym życiem, role i zadania adekwatne do danego etapu życia, otwartość komunikacji zamiast angażowania innych osób w konflikty prowadzone między sobą.
Spośród wielu użytecznych sposobów opisu relacji w parach chciałbym skupić się na być może mniej powszechnie znanej perspektywie psychoanalitycznej.
Psychoanalityczne propozycje rozumienia relacji par
Żeby zrozumieć myślenie psychoanalityczne trzeba przyjąć założenie o kluczowej roli nieświadomości dla funkcjonowania człowieka. Choć w dzisiejszych czasach wiele nurtów myślowych w psychologii uznaje istotny wpływ procesów nieświadomych na funkcjonowanie ludzi (na przykład nieświadome procesy poznawcze), to psychoanaliza kładzie szczególny nacisk na tę rzeczywistość. Zakłada się, że w psychoanalizie w sposób nieświadomy podejmujemy wiele celowych działań, przeżywamy nieuświadomione afekty czy uczucia i że nieraz kierują nami niedostępne naszej świadomości motywacje. Jednym z kluczowych celów terapii psychodynamicznej czy też psychoanalitycznej jest wydobywanie w obręb światła świadomości treści rzeczywistości nieświadomej.
Niezwykle istotnym z tej perspektywy są nieświadome powody, dla których ludzie dobierają się w pary. Można zaobserwować, że jesteśmy zainteresowani związkami z innymi osobami z przyczyn o których wiemy, ale także z przyczyn nam niedostępnych. W tajemniczy sposób potrafimy rozpoznawać nawzajem kluczowe dla nas cechy potencjalnego partnera/partnerki.
Podsumowując, z perspektywy psychoanalitycznej to, że wybraliśmy tę, a nie inną osobę jest absolutnie nieprzypadkowe. Nie chodzi tutaj o to co świadomie wiemy: np. że była inteligentna, ładna, miła; że był dowcipny, przystojny czy bystry. Nieświadomie łączymy się w pary z osobami zazwyczaj mającymi za sobą pewne podobne doświadczenia relacyjne, mającymi cechy podobne lub zupełnie różne od tych jakie mieli bliscy z rodziny, przynajmniej częściowo mającymi podobne nadzieje wobec związku. Jest też niezwykle istotne w jakim akurat miejscu w życiu jesteśmy, a więc jakie potrzeby dominują w momencie wyboru partnera – inne będą dla młodych dorosłych inne dla osób w wieku średnim czy podeszłym.
Zawsze znajduje się też u partnerów jakaś część osobowości, którą jedno chętnie eksponuje, a drugie równie chętnie ukrywa. Na przykład osoba obawiająca się przejawiać inicjatywę w swoim życiu może związać się z kimś, komu przychodzi to odruchowo. Dzięki temu nie musi konfrontować się z potrzebą określania siebie, czy po prostu decydowania. Ważne żeby psychodynamicznie zorientowanemu obserwatorowi nie umknęło, że ta druga osoba także ma coś w sobie do ukrycia – np. boi się zdać na kogoś, dać pierwszeństwo pomysłom kogoś poza sobą. Dzięki temu ‘Niepewny’ dźwiga w parze niepewność, a ‘Zawsze Pewny’ dźwiga ciężar decydowania. Czy to działa? Przez pewien czas tak. Słowa „dźwiga” użyłem jednak celowo. O tym co może się dziać potem, napiszę za chwilę.
Obszerniejsze przykłady powinny rozjaśnić sprawę. Wszystkie przykłady będą fikcyjne, ale choć nie będę mówił o konkretnych, żywych osobach, to mogę zapewnić, że nieraz spotykałem podobne trudności w mojej praktyce terapeutycznej.
Przykłady par i ich rozumienie
Pierwszym przykładem może być młodsza kobieta wiążąca się ze starszym mężczyzną. Taka kobieta, może mieć trudność w uniezależnieniu się od swoich rodziców. I nie chodzi tutaj o samodzielne mieszkanie czy zarabianie, choć to także jest oczywiście niezwykle ważne, ale o wewnętrzne oddzielenie się. Dzięki niemu potrafiłaby patrzeć na rzeczywistość swoimi oczami, a nie jedynie przez pryzmat okularów jakie założyli jej w trakcie wychowania rodzice. Mogłaby mieć nadzieję, że starszy i bardziej doświadczony mężczyzna pomoże jej dorosnąć i opuścić rodzinny dom, który sama bała się opuścić. Wspólnie wejdą w dorosłe życie. On jednak może wiązać się z nią na przykład z potrzeby bycia w relacji tym ważniejszym, bardziej doświadczonym, dzierżącym głównie inicjatywę w związku. Mógł mieć bowiem doświadczenie, w którym jego rodzice okazywali się dla niego nieprzewidywalni. Teraz może się czuć bezpiecznie w związku tylko jeśli gra pierwsze skrzypce.
Para może uważać się za szczęśliwą do momentu, kiedy kobieta nie zacznie stawać się bardziej niezależna. Z jej perspektywy może będzie to rozwój. Z jego perspektywy będzie to doświadczenie niezwykle przerażające, ponieważ kojarzące się w nieświadomy sposób z brakiem kontroli nad nieprzewidywalnymi rodzicami. Może nieświadomie próbować zacieśnić kontrolę, przez co jego partnerka znajdzie się z powrotem w sytuacji, w której bliska osoba stawia opór jej niezależności. Może to prowadzić do poważnego kryzysu, a nawet rozpadu związku, jeżeli zabraknie im elastyczności dopasowywania się do nowego funkcjonowania relacji. Być może nie będą w stanie zrobić tego bez pomocy z zewnątrz, na przykład pomocy psychoterapeutycznej.
Innym przykładem może być para, w której oboje z partnerów doświadczyli niewystarczającej opieki i wsparcia ze strony swoich rodzin z których pochodzą. Mogą wtedy nawiązać relacje wyczuwając nawzajem swoją wielką potrzebę bycia blisko, czego obydwoje potrzebują. Mogą przywierać do siebie nawzajem emocjonalnie. Jeżeli będą w stanie korzystać nawzajem ze swojej obecności, żeby realnie doświadczyć czegoś podobnego do tego czego im brakuje, mogą wzmocnić się na tyle, że będą się rozwijać i z czasem będą mogli dawać sobie więcej przestrzeni w relacji.
Taka zdolność może wiązać się z czymś co niektórzy psychoanalityczni autorzy uważają za kluczowe dla zdrowego funkcjonowania pary: zdolnością do utrzymania tak zwanego Stanu umysłu pary (Mary Morgan). W uproszczeniu chodzi tutaj o zdolność do myślenia o tym co się dzieje ze mną, z tym drugim i między nami w relacji. Obecność tej zdolności może wspierać rozwój. Utrata albo brak tej zdolności często może powodować kryzys, szczególnie w momentach załamania się status quo, na który nieświadomie umówili się na początku partnerzy. Wspomniana para może jednak nie umieć korzystać ze swojego ciepła, ponieważ będzie zbyt pochłonięta lękowym przekonywaniem się ciągle na nowo, czy partner aby na pewno jej nie opuści. Nie mogą wtedy czerpać z bezpieczeństwa nowej relacji, ponieważ realnie, ze względu na swoje obawy i motywowane lękiem zachowania, nie będą czuli się bezpiecznie.
Jest w tym pewna ironia losu, pewien dramat i paradoks naszych starań żeby sytuacje, których się boimy nie odtworzyły się. Przestraszona osoba może tak bardzo męczyć drugiego żeby udowadniał swoją wierność i bliskość, że ten wreszcie nie wytrzyma i faktycznie opuści. W ten sposób ta osoba sama nieświadomie wytworzy sytuację, w której jej trauma opuszczenia i straty odtworzy się. Za tym kryje się kolejna trudna rzeczywistość – skoro obydwoje mieli doświadczenie opuszczania i braku opieki, ten odchodzący z pary także powtarza swoje doświadczenie, ale tym razem jest na teoretycznie bezpieczniejszej pozycji osoby opuszczającej (na przykład jak jego nieobecny ojciec).
W relacji pary zawsze splatają się aspekty rozwojowe relacji i te dążące do odsuwania od siebie niechcianych przeżyć. Gdyby para z ostatniego przytoczonego przykładu otrzymała pomoc np. w formie terapii pary, być może mogłaby zrozumieć co się z nią dzieje i dzięki wsparciu terapeuty przetrwać trudny czas. Wtedy moglibyśmy być może mówić o nich jako parze, w której aspekty rozwojowe relacji przeważyły nad tymi służącymi obronie, a kryzys pomógł im być razem w sposób bardziej intymny i satysfakcjonujący.
Czy przewaga obronnych aspektów relacji jest „zła”? Myślę, że jest to zupełnie niewłaściwe określenie. Trudno sobie rościć prawo do arbitralnego określenia czyj związek jest dobry, a czyj nie. Bardziej myślałbym o tym w kategoriach bardziej lub mniej pomyślnej adaptacji do trudności zależnej od obecnych zasobów partnerów i pary razem.
Nieraz sytuacja jest tak trudna a zasoby tak niedostępne osobie w kryzysie, że obrona i odsuwanie cierpienia to wszystko co dana osoba umie zrobić. Jeżeli para znajduje się w poważnych kłopotach finansowych, komornik puka do drzwi, trójka dzieci potrzebuje uwagi i opieki, a ilość pracy jest przytłaczająca, wtedy łatwo zrozumieć dlaczego partnerzy odruchowo okopują się na swoich pozycjach i sami nie potrafią przezwyciężyć kryzysu. Zgniata ich napór z zewnątrz, ale też huragan wewnętrznych przeżyć, których nie potrafią już w sobie pomieścić. Jeżeli do tego sami w swoich doświadczeniach rodzinnych nie nauczyli się rozwojowego przeżywania emocji albo doświadczali jakiegoś rodzaju krzywdy, ich wzorce zachowania mogą być niszczycielskie. Przykładowo w bezradności i przytłoczeniu mogą uciekać sie do agresji jako mechanizmu obronnego przed smutkiem, strachem czy poczuciem bezsilności. Stąd potrzeba wsparcia z zewnątrz, żeby uruchamiać potencjał osoby i ten zawarty w relacji, żeby przetrwać napór bardzo trudnych emocji i wyjść z kryzysu obronną ręką.
Pomocne może być wtedy nazywanie i rozumienie myśli i uczuć pchających do danych zachowań. Tacy partnerzy mogliby potrzebować, żeby uważny terapeuta pomógł im zobaczyć na czym polega ich cierpienie, w czym ich perspektywy są podobne, a w czym różne, w jaki sposób nawzajem wyzwalają w sobie świadomie niepożądane, a nieświadomie na nowo odtwarzane cykle interakcji.
Na koniec chciałbym zaznaczyć, że tekst ten ma charakter poglądowy, a zachowania i postawy ludzi są wieloznaczne – choć myślę, że przedstawiane przeze mnie interpretacje problemów par mogą dobrze opisywać rzeczywistość w niektórych wypadkach, to w innych (nawet podobnie wyglądających) sytuacjach, podłoże trudności może być zupełnie inne.
Praktykom zainteresowanym tematyką analitycznej terapii par polecam dostępne na polskim rynku pozycje takich autorów jak: Mary Morgan, Stanley Ruszczynski czy też Jurg Willi. Polecam też udział w cyklu konferencji „Pracując Psychoanalitycznie z Parami”, których jestem współorganizatorem.
Autorem tekstu jest:
Categories: Warto przeczytać