Razem czy osobno? O spotkaniach przy wspólnym stole w rodzinie.
Czy dziś jeszcze jest to w ogóle możliwe, żeby razem siadać do stołu i jeść posiłki z rodziną?
Kiedy dzieci są małe faktycznie od nas zależy kiedy jedzą, choć wtedy wielu z nas – rodziców ma poczucie, że nie zdąża zająć się też sobą i pożywić wspólnie z dzieckiem, no bo trzeba go/ich pilnować, nakarmić, wytrzeć, dorobić kanapkę, dolać picie, pilnować żeby się nie kręciło, wytrzeć kiedy coś wyleje lub wysypie, pilnować żeby skończyło, pilnować…itp.
Kiedy dzieci są starsze, zaczynają żyć własnym rytmem i zaspokajać głód na bieżąco, nie zawsze wtedy kiedy wypada na to pora. Pracujemy coraz więcej, coraz dłużej, dzieci mają zajęcia dodatkowe, łapiemy coś na szybko, w przelocie, przy okazji… O wielu skutkach takiego odżywiania można mówić i pisać, ale dziś chciałabym podzielić się myślą, że o pewne sprawy warto powalczyć” nawet jeśli dzieciom się to nie podoba.
Tak, wspólne posiłki, kiedy w domu już dwoje nastolatków, a matka pracuje wieczorami, to rzadkość, kiedy się taki moment trafi, ja naprawdę się nim cieszę i mówię to swoim bliskim. Moje nastolatki przyjmują to z przekąsem, czasem wręcz z irytacją, że zawsze muszę coś powiedzieć. Oczywiście nie obejdzie się nieraz bez złośliwości i żarcików z ich strony: „Mamusia, jak zwykle…” „Oj mama, daj już spokój”.
Mogłabym na to zareagować różnie:
a) obrazić się, czemu oni mnie nie doceniają/nie szanują /nie kochają (pewnie w zależności od nastroju i poziomu zmęczenia pojawić się może któraś z tych lub inna myśl)
b) pomyśleć: ok, nie jest mi przyjemnie, więcej nie będę mówić o tym, co czuję, skoro się ze mnie śmieją, następnym razem nie podzielę się swoja radością, wdzięcznością.
c) zrobić wykład o wartości wspólnych posiłków i praktykowaniu wdzięczności (a co za jednym zamachem!)
d) pośmiać się z nimi i robić/mówić swoje.
Najczęściej stosuje jedną z tych możliwości.
Efektów tych działań, zda się, nie widać, bo otóż nadal to nam (rodzicom) głównie zależy na wspólnym posiłku, a u nich wygląda to często jakby musieli znosić zło konieczne. Ale nam zależy.
Nie mogę zapomnieć, jak pewnego razu, kiedy jeszcze byłam wychowawcą klasy w gimnazjum rozmawialiśmy o wspólnych posiłkach. Większość z moich uczniów twierdziło, że nie jadają ich prawie nigdy, że jedzą sami, często w swoich pokojach, przed telewizorem, przy komputerze, a w niedzielę czasem w tym samym pomieszczeniu i czasie co rodzice, ale wtedy też każdy coś ogląda lub przegląda w Internecie…
W badaniach nad czynnikami chroniącymi młodzież od uzależnień wykazano, że wspólny posiłek chociaż raz na tydzień jedzony z rodziną ma działanie profilaktyczne i może chronić przed sięganiem po substancje psychoaktywne. Niech nam zależy!
Zróbmy to, co możemy żeby spotkać się przy stole chociaż ten raz w tygodniu. Dzieci nie chcą – trudno, mamy prawo ustalać nasze zasady, wymagać. Ja wiem, że warto.
A poza tym zdarza się czasem taka sytuacja, która nas utwierdza w przekonaniu, że robimy dobrze. Może trzeba na nią czekać długo, czasem bardzo długo, ale potem się zdarza taki moment: Pewnego razu, kiedy spędzam kolejny tydzień z młodszym synem w szpitalu, słyszę od nastolatka w rozmowie przez telefon: „Wiesz mamo, brakuje mi Twoich komentarzy przy stole”
Maria Turek
Categories: Warto przeczytać